Mój drogi chamie. Ten gej, o którym wspomniałeś wcześniej wyreżyserował dwa pierwsze filmy o X-Menach...
Większość widzów ma odmienne zdanie na ten temat. Gdyby nie on i jego dwie pierwsze filmy o mutantach pewnie nadal ekranizacje komiksów byłyby kiczami naszpikowanymi efektami specjalnymi i pozbawionymi emocji jak to było w latach 90-tych...
i tu sie myslisz bo wiekszość jest mojego zdania ;) a to ze ktoś przypadkiem nakrecił serie x pff jeju wszystko bylo przypadkiem krecone ;)
Na czym opierasz tą opinię? Większość ludzi wysłała ci maila z taką informacją czy zakładasz, że każdy wie, że Singer jest gejem i z góry skreśla jego filmy?
Nie skreślam jego filmy z powodu orientacji.
Po prostu robi filmy bez emocji takie papki w stylu Mbay.
NOwych xmenów można porównać do Ostatniego bastionu kicha.
Jego film "X-MEN-PIERWSZA KLASA" dokonał pewnych spustoszeń w cyklu, na szczęście nie jest to nic z czym Hollywood by sobie nie poradziło:-)
Zawezwani na ratunek scenarzysta SIMON KINBERG i reżyser BRYAN SINGER odzyskali rozmach nie tracąc powagi. Dość brutalnie rozliczyli się z filmem Matthew Vaughna - uśmiercili praktycznie całą klasę (pozostawiając przy życiu tylko Havoca i belfrów: Xaviera i Magneto), ale nie było wyjścia. Pierwsza klasa była nudna. Wrócili do korzeni, do dojrzalszych bohaterów.
Dojrzałość to słowo-klucz.
To dzięki temu podejściu do cyklu, "X-MEN" jest najciekawszym z wszystkich komiksów. Nie chodzi tylko o podjęty temat (zawsze serio o nietolerancji, wszelkich przejawach dyskryminacji i segregacji) także dlatego, że nie ma tu sequeli, rebootów etc. Cały czas do przodu (pomimo powrotów do przeszłości i innych zawirowań czasowych), nikt tu nie powtarza historii, tylko ją kontynuuje. Konsekwentnie. Były lata 60. 70. 80. Teraz będą lata 90. (prawdopodobnie wojna z SHI-AR o życie Jean Grey) i historia zatoczy pełne koło (zaczęła się u progu XXI wieku). Bardzo dojrzałe podejście.
Oby starczyło im konsekwencji.